Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Pochwała liberum veto

09 marca 2002 | Plus Minus | JJ
źródło: Nieznane
źródło: Nieznane

Przekleństwo polskiej historii czy źrenica wolności?

Pochwała liberum veto

OBRADY PARLAMENTU NA RYCINIE Z XVII WIEKU

(C) ZBIORY BIBLIOTEKI NARODOWEJ

JERZY JASTRZĘBOWSKI

Dziewiątego marca 1652 roku obrady sejmu w Warszawie przeciągnęły się do późnych godzin: debatowano nad zasadnością wyroku śmierci, wydanego przez sąd marszałkowski na Hieronima Radziejowskiego za obrazę majestatu. O północy upływał termin sesji, już poprzednio przedłużonej o jeden dzień ponad przepisowe sześć tygodni. Kanclerz wielki koronny Andrzej Leszczyński wystąpił z wnioskiem o prolongatę obrad. Wówczas wstał Władysław Siciński, podstarości i poseł upicki, powiedział: "Ja nie pozwalam na prolongatę", i opuścił izbę. Nikt za nim nie pobiegł, nikt nie próbował przekonywać posła, aby zmienił zdanie. Gdy sylwetka Sicińskiego mignęła w drzwiach i znikła, wojewoda brzesko-kujawski Jakub Szczawiński wykrzyknął pod jego adresem: "Bodajeś z piekła nie wyszedł", zaś posłowie odpowiedzieli chórem: "Amen".

Praktyka "wolnego nie pozwalam" była skrajnym przejawem jednomyślności ciała ustawodawczego, znanej w wielu państwach średniowiecznej Europy. W polskim parlamentaryzmie obowiązywała "od zawsze". XIX-wieczny historyk niemiecki określa ją słowem "echtslawisch" - prawdziwie...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 2565

Spis treści
Zamów abonament