Nie motor, a najwyżej motorek
Nie motor, a najwyżej motorek
JAN CIPIUR
Na mieszkaniach zna się każdy. Tak jak na medycynie. Na tzw. problem mieszkaniowy jest tyle recept, ilu zabierających głos na ten temat. Można jednak odnieść wrażenie, że "lekarstwa na mieszkania" przepisuje się u nas bez uprzedniej solidnej diagnozy.
Tymczasem budownictwo mieszkaniowe jest działem, który trudno uznać za jakiś szczególny motor napędowy gospodarki. Produkt krajowy brutto liczony w cenach bieżących wyniósł w 2000 r. 685 mln zł. Od tego czasu zwiększył się o prawie niezauważalny 1 procent. Natomiast zagregowane nakłady inwestycyjne (liczone w cenach stałych) na budowę mieszkań oscylują od 1990 r. do dziś wokół 14 mld zł rocznie. Pasmo wahań tych nakładów wynosi plus minus 2 mld zł.
Już z tych kilku liczb widać, że hasła typu "mieszkania - kołem zamachowym gospodarki" mają tyle wspólnego z rzeczywistością co nasze marzenia o powszechnym dobrobycie. Nie ma też dowodów na to, by ktokolwiek z rządzących w Polsce od 1990 r. mógł powiedzieć, że zrobił dla tej sprawy więcej niż inni.
Liczy się optymizm
Można jednak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta