Listy
Od kilku dni słyszymy mrożące krew w żyłach historie o studentach, którzy ponoć utknęli w USA zwabieni propozycjami pracy, bez środków do życia, bez możliwości powrotu. Aby się utrzymać, sprzedają krew, osocze i zaraz się okaże, że nerki też.
Każdy polski obywatel udający się do USA musi mieć w ręku bilet powrotny, bo nie zostanie wypuszczony z Polski, zatrzymają go już na Okęciu. Są to bilety z określoną datą powrotu. Jednak pierwsza zmiana rezerwacji jest bezpłatna lub, w najgorszym przypadku, kosztuje 75 dolarów. I taka właśnie kwota, może, ale nie musi, jest potrzebna każdemu z nich do powrotu.
Reasumując: ci ludzie nie wracają, bo nie mogą, ale dlatego, że nie chcą. Nie widzę więc specjalnego powodu użalania się nad nimi. Każdy, podejmując jakieś działanie, musi się liczyć z niepowodzeniem, i oni właśnie z takim niepowodzeniem się spotkali. Jeżeli nie skalkulowali ryzyka, to właśnie oblali kolejny egzamin, i tyle.
Krzysztof Sosnowski, Warszawa