Książki nadal płoną
Książki nadal płoną
BORA ĆOSIĆ
Dzień, w którym za czasów hitleryzmu palono książki, z niejasnych przyczyn zaczął się w tym roku, w Berlinie, od muzyki lekkiej. Jakby te ciężkie, szaleńcze sceny z placu Bebla wypadało złagodzić melodiami z musicalu. Starałem się doszukać ukrytej symboliki w piosence o zwiędłych liściach - jakby reżyser tego spektaklu pragnął podkreślić, że książki trzeba zostawić własnemu losowi, by jak okazy natury więdły same z siebie, a nie palić je na siłę.
A jednak wspominamy to wydarzenie, jakbyśmy odprawiali egzekwie za kogoś bliskiego. Cały świat to pogrążona w smutku rodzina, z tym, że nie zawsze zdaje sobie sprawę, co powinna opłakiwać. Tu przynajmniej wiemy, nad czyim stoimy grobem, choć przyozdobionym sztucznymi różami. W związku z tym myślę, że cmentarze naszych książek znajdują się nie tylko tutaj, pod szybą wtopioną w bruk ulicy, która ma w nazwie lipy, ale są one wszędzie. Tam, gdzie spłonęła belgradzka...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta