Auto jak zegarek; Testy nadziei
Auto jak zegarek
- Ulubiony wóz Doroty Stalińskiej
FOT. ANDRZEJ WIKTOR
Aktor materiał do pracy czerpie m.in. z obserwacji obyczaju. Może pan powiedzieć, jak w ciągu lat zmieniał się u nas obyczaj motoryzacyjny?
JAN KOBUSZEWSKI: Od małego kochałem się w pojazdach mechanicznych. Przed wojną do rodziców w podwarszawskiej Strudze, gdzie mieliśmy mały mająteczek, przyjeżdżali przyjaciele i znajomi. Zajeżdżały pierwsze polskie fiaty (adam, o ile pamiętam) z kwadratową nadbudową. Steyrem przyjeżdżał z Wilanowa przyjaciel mego ojca ksiądz Franciszek Pyrzakowski. Szczytem mody były duże i drogie chevrolety. Dodek Dymsza, z którym miałem zaszczyt być po imieniu, chwalił sobie tatrę.
Po wojnie rzecz się radykalnie zmieniła. Możliwości kupienia nowego wozu nie było w ogóle. Jeździło się starymi dekawkami, zdobycznymi lub szabrowanymi z Niemiec. Chevroletami, czyli tzw. demokratkami, jeździł tylko rząd, a citroenami - organy bezpieczeństwa. Warszawą, czyli pobiedą, jedną z pierwszych na prywatnej rejestracji, jeździł reżyser Aleksander Ford. W latach 50. mój teść wrócił z Czechosłowacji, gdzie był przed wojną dyplomatą. Jego skoda tudora wzbudzała niesłychane emocje.
- Kiedy pan zaczął jeździć własnymi pojazdami?...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta