Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Grywałam i bez skrzypiec

25 marca 1995 | Kultura | JR

Grywałam i bez skrzypiec

Rozmowa z Haliną Jarczyk, skrzypaczką, aktorką, producentką koncertów "Nieszpory Ludźmierskie" i "Harfy Papuszy"

Do skrzypiec i ról w krakowskim Teatrze STU, z którymi najczęściej się panią kojarzy, trzeba by dziś dodać jeszcze kalkulator...

Skrzypiec nie odłożyłam, choć stały się dla mnie bardziej przyjemnością niż koniecznością życiową. To fantastyczne uczucie, gdy wychodzę na estradę i robię to, co lubię. Ponadto zajęłam się organizowaniem koncertów, niekiedy w 150-, 160-osobowej obsadzie.

Kiedy się zaczęła pani kariera producentki imprez artystycznych? W Teatrze STU?

Sformułowanie, którym moją ówczesną działalność sceniczną określano, brzmiało: "aktormuzyk", bo grywałam i bez skrzypiec. Spraw organizacyjnych uczyłam się w studiu nagraniowym Teatru STU, które wtedy -- pod przewodnictwem Jacka Mastykarza -- było najlepszym w kraju. Czuwałam nad sprawami artystycznymi, ale również przyjmowałam zamówienia, robiłam kosztorysy itp.

A jak wyglądały pani pierwsze kontakty z muzyką?

Pewnego dnia mama wplotła mi w warkoczyki kokardy i zaprowadziła na egzamin do szkoły muzycznej. Okazało się, że mam bardzo dobry słuch i będę grała na skrzypcach. Nikt mnie o zdanie nie pytał, ale bardzo miło wspominam...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 438

Spis treści
Zamów abonament