Symbole kosztem realnych interesów
JĘDRZEJ BIELECKI
Gdy Polska podpisywała list poparcia dla amerykańskiej interwencji w Iraku, prezydent Jacques Chirac uznał, że "przegapiliśmy dobrą okazję, aby się zamknąć". Podczas piątkowego szczytu w Brukseli słowa francuskiego przywódcy znów mogły zranić Polaków. Przyznał, że konstytucja jest Unii potrzebna, bo nowe kraje członkowskie nie nauczyły się jeszcze "europejskiej kultury".
Oburzenia w naszej ekipie negocjacyjnej jednak nie było. A po powrocie do Warszawy premier Marek Belka przyznawał "Rz": - Nauczyłem się przez te kilka tygodni bardzo wiele. Trzeba tłumaczyć, dlaczego ma się taką pozycję, że to nie jest zła wola albo warcholstwo. "Kultura europejska" to uznanie, że interesy naszych adwersarzy są warte uwzględnienia.
Pod słowami premiera nie podpisałoby się jednak wielu polskich polityków. To spowodowało, że podczas minionego szczytu Marek Belka musiał walczyć przede wszystkim o symbole, a nie realne interesy. Ucierpiała na tym pozycja Polski we Wspólnocie.
Miernikiem wyniku negocjacyjnego stało się jedno słowo: Nicea. Takie odniesienie narzuciła wiele...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta