Zadzwoniłbym do Andrzeja Kijowskiego
Zadzwoniłbym do Andrzeja Kijowskiego
Zwyczaj był taki: telefon. Ja do Andrzeja albo Andrzej do mnie. Dzień dobry -- dzień dobry. Trzeba by się spotkać. Aha. To kiedy? To wtedy i wtedy. Przyjedziesz? Przyjadę. Przyjeżdżaj.
Do dziś mam w pewnych momentach ten odruch: zatelefonuję do Andrzeja i powiem, że trzeba by się spotkać.
Jest przecież tyle rzeczy, które musimy omówić. Tyle spraw zaniedbanych, rozpoczętych i nie dokończonych. Tyle pytań się uzbierało, na które Andrzej mógłby jakoś odpowiedzieć. I niemal co dzień tyle spraw, do których byłby potrzebny.
A właściwie dlaczego dzisiaj nie przyszedł na nasze zgromadzenie?
Zawsze przychodził, uczestniczył, zawsze był gotów, kiedyśmy się zbierali.
Od pewnego czasu nie przychodzi. Prawdę mówiąc, także my -- jego przyjaciele, koledzy, współpracownicy -- nie jesteśmy już zbyt pilni, chociaż mniej niż...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta