Marsylianka w Monachium
Lista francuskich bohaterów jest długa, ale to Thierry Henry ma prawo nosić głowę najwyżej. W Monachium napastnik Arsenalu wreszcie postawił kropkę tam, gdzie wielu chciało widzieć znak zapytania. Chociaż Henry zdobył niemal wszystko co możliwe, był mistrzem świata i Europy, mistrzem Anglii, cztery razy królem strzelców Premiership, ciągle słyszał, że do prawdziwej wielkości czegoś mu brakuje. Że jest niezrównanym specjalistą od wrażeń artystycznych, ale znika w meczach o wielką stawkę wtedy, gdy drużyna najbardziej go potrzebuje.
Po tym mundialu nikt już tego nie powie. Henry długo męczył się, będąc jedynym napastnikiem Francuzów, dawał się łapać na spalonym niezliczoną ilość razy, marnował sytuacje, ale właśnie w najważniejszych chwilach strzelał bramki. Tak było w meczach z Koreą, Togo, wreszcie z Brazylią, gdy nagle...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta