Jarosław Kaczyński traci wizerunek twardziela
Marek Migalski | Premier Kaczyński zrobił błąd, decydując się na rozmowę z pielęgniarkami okupującymi jego kancelarię. W ten sposób wysłał do ludzi sygnał: rządzących można zmusić do negocjacji przez okupację – twierdzi politolog z Uniwersytetu Śląskiego
Dość oczywisty wydaje się fakt, że przedłużający się strajk pielęgniarek nie służy żadnej ze stron. Dlaczego? Bo tak naprawdę nikt tego strajku nie chciał. Jestem przekonany, że gdyby premier mógł cofnąć czas, to wyszedłby od razu na samym początku do tych kobiet, porozmawiał, przyjął jakąś petycję, załatwiając tym samym całą sprawę w 20 minut, zanim wszystko wymknęło się obydwu stronom spod kontroli.
Pielęgniarki rozkręciły spiralę
Same pielęgniarki też przecież nie przyjechały, by koczować przed kancelarią i kilka dni się nie myć. One same były wręcz zaskoczone swoją decyzją o rozpoczęciu strajku. Zaskoczony był też premier, który niespodziewanie został zmuszony do twardej postawy. Musiał ją przyjąć, tym bardziej że bardzo szybko strajk został spolityzowany. Zarówno przez polityków opozycji, którzy z gorliwością rzucili się do wykorzystania sytuacji, by móc zaatakować rząd, jak i przez same pielęgniarki, które ochoczo przyjmowały ich wizyty i obficie korzystały z ich darów, rad i wsparcia. A także przez samego premiera Kaczyńskiego, któremu łatwiej było mówić...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta