Jestem niemal pewny, że koreańskie spotkanie na szczycie nie przyniesie przełomu. Kim Dzong Il jest nieprzewidywalnym dyktatorem, więc z jego inicjatywy nie wyciągałbym żadnych wniosków. Podpisanie traktatu pokojowego kończącego wojnę na Półwyspie Koreańskim byłoby niezwykle ważnym krokiem naprzód nie tylko dla regionu, ale dla całego świata, ale reżimowi w Phenianie wcale na tym nie zależy. Znam jego naturę i uważam, że nie jest zdolny do otwarcia się na świat. Przekonanie, że szczyt może przynieść radykalne zmiany w stosunkach Korei Północnej z Południową, z Japonią czy z USA, uważam za naiwne. Kim nie chce stracić ani roli, którą pełni w regionie, ani tym bardziej władzy. not. raf
09 sierpnia 2007 | Świat
Wydanie: 4281
Spis treści