Kadra – całe moje życie
Kamil Kosowski, pomocnik reprezentacji Polski, dla „Rzeczpospolitej”
Spodziewał się pan, że właśnie teraz dostanie powołanie do reprezentacji Polski?Kamil Kosowski: To była gigantyczna niespodzianka, myślałem, że selekcjoner sprawdzi raczej mojego klubowego kolegę Marka Zieńczuka. Przecież nie znalazłem się nawet na liście 28 zawodników, spośród których miała być wybierana kadra. Wiem, że jestem tu dlatego, że kontuzję leczy Jakub Błaszczykowski, i chociaż życzę mu jak najlepiej, dla mnie jest to szansa ponownego zaistnienia w reprezentacji.
Okazuje się, że do kadry bliżej jednak z polskiej ligi niż z zagranicy...Na to wychodzi. Decydując się na grę w Wiśle Kraków, miałem jeden główny cel – wrócić do reprezentacji. Dałem sobie na to rok i gdybym do czerwca nie został przez Beenhakkera dostrzeżony, nie wiedziałbym, co robić dalej. Nie wyobrażam sobie gry w innym polskim klubie, a na razie nic nie wskazuje na to, że umowa Wisły ze mną zostanie przedłużona. Za granicę się nie pcham. Czterech lat, które spędziłem w zachodnich ligach, nie uznaję ani za udane, ani za przyjemne.
Co by się stało, gdyby jednak nie wrócił pan do reprezentacji? Koniec kariery?Ciężko byłoby...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta