Kościół wciągnięty w partyjną wojenkę
Politykom PO i PiS udało się wciągnąć ważnych hierarchów w partyjne rozgrywki. Konsekwencje mogą być poważne. I dla Kościoła, i dla centroprawicy – uważa publicysta „Rzeczpospolitej”
Po dwóch latach nieustannych prób, sondowania duchownych i hierarchów politykom – tak z PiS, jak i PO – udało się umocnić stereotyp dwóch zwalczających się Kościołów: łagiewnickiego i toruńskiego. I to pomimo iż większość hierarchii zdecydowała się na dyskretne milczenie w sprawach wyborczych i partyjnych, a podziały między zwolennikami PO i PiS niewiele mają wspólnego z podziałem na odbiorców Radia Maryja i czytelników „Tygodnika Powszechnego”. Problem w tym, że ten nieprawdziwy podział może ukształtować pozycję Kościoła na wiele lat. I wepchnąć go w konflikt, który nie ma nic wspólnego z jego misją.
Prehistoria sporu
Po raz pierwszy słowa o dwóch katolicyzmach: toruńskim (czyli radiomaryjnym, zamkniętym i głosującym na PiS) i łagiewnickim (czyli otwartym, światłym, proeuropejskim i głosującym na PO) padły z ust Jana Rokity i Donalda Tuska zaraz po przegranych przez nich wyborach w 2005 roku. Nie ma jednak co ukrywać, że wypowiedź ta poprzedzona rekolekcjami dla PO głoszonymi przez kardynała Stanisława Dziwisza była odpowiedzią na budowane przez Prawo i Sprawiedliwość wrażenie, iż partią katolicką pozostaje w Polsce wyłącznie partia braci Kaczyńskich. Odpowiedź ta zapoczątkowała jednak lawinę komentarzy, prasowych analiz czy spekulacji dotyczących granic między oboma środowiskami wewnątrz episkopatu.Umiarkowana reakcja biskupów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta