Nadchodzi czas rządów miłości
PO może teraz iść na całość. Postawi pod pręgierzem Mariusza Kamińskiego, wypali PiS gorącym żelazem do kości ze wszystkich instytucji. Czyli przeprowadzi w Polsce igrzyska – twierdzi publicysta „Rzeczpospolitej”
Po dwóch latach prowadzenia zimnej wojny domowej, po paru ostatnich tygodniach gorącej kampanii Platforma Obywatelska – choć odniosła wielkie zwycięstwo wyborcze – ma ograniczoną swobodę podejmowania decyzji. Stała się bowiem zakładnikiem swoich wyborców i medialnych promotorów.Wokół PO w tych wyborach zgromadziła się ogromna rzesza wyborców dość przypadkowych – o różnych poglądach na politykę i gospodarkę, o różnych wrażliwościach ideowych. Są w tej grupie i klasyczni platformerscy liberałowie, i zwolennicy IV Rzeczypospolitej rozczarowani do metod PiS, i stronnicy postkomunistycznej lewicy, którzy uznali, że trzeba głosować na najsilniejszą antypisowską partię. To nie PO, unikająca zresztą w kampanii wyrazistych deklaracji, złożyła im propozycje programowe – to oni przyszli do niej ze swoimi oczekiwaniami. I PO musi choć część z nich jak najszybciej zaspokoić, jeśli nie chce stracić dużej części obecnych zwolenników. W sferze gospodarczej czy ideowej raczej na to nie ma szans, bo marzenia tych grup są po prostu sprzeczne. Jedyne, co je łączy, to niechęć do rządów Prawa i Sprawiedliwości.
Wypalić ślady po Kaczyńskim
Trudno sobie wyobrażać, aby Platforma teraz, po wyborach, machnęła ręką na to 40-proc. poparcie. A jedyne skuteczne – a równocześnie politycznie nieskomplikowane – działanie, które może zaspokoić oczekiwania tej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta