Wielkie ssanie
AGH: między nauką, przemysłem i forsą
Wielkie ssanie
Jerzy Sadecki
Konkurencja na rynku jest najlepszym mechanizmem napędzającym pieniądze do nauki -- mówi prof. Mirosław Handke, rektor Akademii Górniczo-Hutniczej. Ale nie mniej silne ssanie wywołuje budżetowa bieda. Napływ dużych pieniędzy do kasy uczelni oraz do portfeli naukowców bardzo cieszy, ale imartwi Jego Magnificencję. Łatwo przekroczyć bowiem granicę bezpieczeństwa, gdzie kończy się nauka, a zostaje czysta komercja.
Ta uczelnia ma przedziwne zdolności do adaptacji w każdych warunkach. Czasem nawet nadmierne. W epoce Gierka profesorowie przesadzili: uruchomili stały punkt konsultacyjny AGH w katowickim Komitecie Wojewódzkim PZPR, aby towarzyszom łatwo, lekko i przyjemnie było zdobywać tytuły inżynierskie. Zresztą związki z przemysłem Akademia wyssała -- rzec można -- z mlekiem matki. Powstała przecież w 1919 roku na wyraźne zamówienie kopalń i hut. Pierwsze budynki AGH zbudowano z dobrowolnego opodatkowania się kopalń na polskim Śląsku. Od każdej tony węgla pół grosza odliczano wówczas na wsparcie uczelni, której nie wolno było kształcić więcej inżynierów, niż potrzebowały kopalnie.
Przez całe powojenne dziesięciolecia związki z przemysłem były dla AGH źródłem dostatku, pieniądz płynął szerokim strumieniem, nawet nie trzeba...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta