Kino jak poligon
W Wenecji na naszych oczach odradza się kino zaangażowane. Wśród wieców, haseł i transparentów zbyt często zamienia się w polityczną agitkę, zapominając o sztuce
Festiwal, który zawsze słynął z intelektualnej atmosfery, w tym roku zamienił się w arenę politycznych potyczek. Nie ma mowy o poszukiwaniach formalnych i estetycznych, odpłynęły w niepamięć dekadenckie niepokoje końca wieku.
Na zalanym słońcem weneckim Lido czuje się niepokoje i podziały świata. Skromne filmy, których twórcy jeszcze niedawno byliby noszeni na rękach, przechodzą bez echa. Nikt specjalnie nie dyskutuje o delikatnym „Persecution” Patrice’a Chereau. Blednie nawet blask hollywoodzkich gwiazd. Sylvester Stallone bez rozgłosu odbiera nagrodę za całokształt twórczości. Ulubieniec publiczności George Clooney też nie wywołuje takiego entuzjazmu jak zazwyczaj. Ma zabandażowaną rękę. – Przytrzasnąłem sobie w samochodzie, zgłupiałem na starość – mówi i nikt tego nie powtarza jako anegdoty. Na konferencji prasowej po jego filmie „The Man Who Stare at Goats” Mauro Casciari, włoski telewizyjny showman, rozbiera się, odsłaniając slipy z nadrukiem: „George, weź mnie!”. Ochroniarze odbierają mu akredytację, ale żart wyraźnie nie pasuje do atmosfery festiwalu.
Na pierwsze strony gazet trafia Michael Moore – wielkie chłopisko w baseballówce, w każdej chwili gotowe wygłosić tyradę przeciwko skorumpowanej Ameryce, a Hugo Chavez
– dyktator z Wenezueli, bohater dokumentu Olivera Stone’a „Na południe od granicy” – przyjmowany jest jak gwiazda pop-kultury.
W czasach, gdy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta