Prasa jako bezpiecznik w patologicznej sytuacji
Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z aferą nie korupcji, ale nieuczciwości, złamania standardów wśród osób rządzących Polską - mówi Tomasz Nałęcz
„Bez przecieku i poinformowania opinii publicznej ta sprawa być może zostałaby zamieciona pod dywan. Uważam, że stała się sytuacja najzupełniej normalna i pożądana. Prasa wystąpiła jako bezpiecznik w sytuacji patologicznej. Pamiętajmy, że rządzący od kilku tygodni wiedzieli o całej sprawie, jednak nic się nie działo. Dopiero po ujawnieniu przez prasę tych rozmów wybuchł skandal. Być może mamy do czynienia z przypadkiem manipulacji politycznej i elementem kampanii politycznej PiS. Być może jednak mamy do czynienia z kimś, kto jak „Głębokie Gardło”, informator z szeregów FBI w aferze Watergate, uznał, że jeśli prasa o aferze się nie dowie, to nie będzie odpowiedniej reakcji. Nie znam intencji, ale skutek bardzo pochwalam. Bez przecieku władza wykazałaby się szybkością żółwia w załatwianiu swoich nieprawości.” - mówi Tomasz Nałęcz.
Wypowiedź historyka, byłego przewodniczącego komisji śledczej badającej aferę Rywina, dla portalu „Krytyki Politycznej”