Recenzja: Siła dobrego zadęcia
Trifonidis najwyraźniej lubi mnożyć artystyczne byty. Nic w tym złego, zwłaszcza gdy są one tej klasy co Tricphonix czy Trifonidis Orchestra. Szkoda jednak, że wraz z nimi nie mnoży też trochę pomysłów na muzykę. „...be like a child...” to płyta bardzo dobra. Jednak tylko kontynuująca wcześniejsze prace Bielawskiego.
To dość konwencjonalny jazz, zapatrzony raczej w klasyczne fusion niż w odważniejsze formy gatunku. Jego siłą jest przede wszystkim brzmienie – porywająca moc siedmiu dęciaków. Czasem uporządkowanych w podszyte etnicznym smaczkiem unisona, kiedy indziej zapędzających się w szaleńcze, freejazzowe improwizacje, zawsze jednak grających ze znakomitym, młodzieńczym nerwem.
I właśnie dla niego warto po płytę sięgnąć. Taki zastrzyk wyluzowanego, bezpretensjonalnego jazzu dobrze robi nieco przekombinowanej scenie warszawskiej.
„...be like a child...” Slow Down Records