![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
Szlachetność niestety i na szczęście
"Dzienniki" Mariana Brandysa
Szlachetność niestety i na szczęście
Tomasz Jastrun
"Sytuacja KOR-ustaje się rozpaczliwa. Otacza nas coraz gęstsza sieć przemyślanej prowokacji". Tymi słowami 15 listopada 1976 roku zaczyna swój dziennik Marian Brandys. Ale naprawdę pierwsze słowa zostały przez pisarza w panice podarte, z dwoma miesiącami zapisków -- była groźba rewizji. Dlatego dziennik obejmuje czas od listopada 76 do sierpnia 77 roku. Prawdziwym bohaterem tej książki jest żona Brandysa, Halina Mikołajska, znakomita aktorka, której temperament moralny kazał przyłączyć się do Komitetu Obrony Robotników. Ale Brandys uczestniczy w tym nie tylko jako mąż, od lat podpisywał protesty, z grupą intelektualistów tworzył symbole oporu. Ale w roku 76 to bez wątpienia Ona była motorem aktywności politycznej tego domu, wokół jej osoby obraca się ten dziennik.
Zapiski ukazują, jak rodzi się w Polsce ruch opozycyjny. Ten, który był jedną ze ścieżek do sierpnia roku 80 i "Solidarności". Po manifestacjach robotników w Radomiu i Ursusie następują represje. Robotnikom idzie z pomocą niewielka grupa ludzi, głównie intelektualiści. Nawet jeśli był to pretekst, by stworzyć ruch opozycyjny, ten pretekst zbudowany został na odruchu moralnym. A co było ziarenkiem piasku, zmieniło się w kamień, ten kamień...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta
