Cały jestem wystawiony na razy
Z Dariuszem Pachockim, edytorem dzienników Edwarda Stachury, rozmawia Bartosz Marzec
Rz: Jeździł pan kiedyś autostopem po Polsce z gitarą i chlebakiem?
Jeździłem, ale bez chlebaka i nie tak intensywnie jak Stachura, do którego wędrówek pan nawiązuje. W liceum czytałem „Dużo ognia”. Słuchałem piosenek Stachury. Z niektórymi sam usiłowałem się zmierzyć. Bez specjalnych rezultatów, przyznaję.
Sted też nie należał do najwybitniejszych bardów.
Zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma głosu. Twierdził, że z grą na gitarze szło mu jeszcze gorzej niż ze śpiewaniem. Swoje występy traktował jako rodzaj promocji, formę prezentacji własnej twórczości zapożyczoną pewno od Brela czy Brassensa.
Na studiach zacząłem uważniej przyglądać się jego twórczości. Przy czym zastanawiałem się, jak by udowodnić, że twórczość Stachury nie jest ani specjalnie wartościowa, ani interesująca. Uważałem go raczej za kiepskiego pisarza...
...ale...
...było u Stachury coś niesłychanie mi bliskiego, coś, czego na początku nie potrafiłem sprecyzować. Później pojąłem, że chodzi o autentyzm tego pisarstwa. Za literacką kreacją kryją się konkretne doświadczenia i prawdziwe emocje.
Zwróciłem uwagę na niezwykłą odpowiedzialność Stachury za słowo. Przykład: irytował się, gdy we współczesnej prozie znalazł wzmiankę o ptakach, które w Polsce nie występują. Zarzucał wtedy autorowi, że jest niedouczony, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)

