Samuraj nie traci twarzy
W Japonii, gdy ktoś otwarcie prosi o pomoc, to znaczy, że nie daje sobie rady - z Agnieszką Kozyrą, japonistką, rozmawia Dariusz Rosiak
Rz: Co czują Japończycy: strach, ból po stracie najbliższych, pretensje?
Agnieszka Kozyra: Pretensje o wszystko to mają zwykle Polacy. Zawsze na początek szukamy winnego naszych nieszczęść. Ale kto miałby być winien klęski żywiołowej, zwłaszcza w Japonii, gdzie co roku jest jakaś powódź albo tajfun, albo trzęsienie ziemi? Nie, ich pierwszą reakcją nie będą pretensje do rządu, że pozwolił budować miasta na brzegu morza skoro wiadomo, że tsunami w Japonii może się wydarzyć. I nie będą też dręczyć się nawzajem pytaniami, dlaczego mamy tyle elektrowni jądrowych, skoro może w nich dojść do awarii.
A może powinni mieć o to pretensje do władz? Naród, który przeżył Hiroszimę i Nagasaki, opiera swój rozwój na energii jądrowej? To jednak jest dziwne.
To był wynik decyzji politycznej wymuszonej przez bardzo konkretne czynniki. W latach 70. XX wieku Japonia, która nie posiada własnych kopalnych źródeł energii, stanęła wobec jasnego wyboru: albo mogła polegać na energii z zewnątrz, poddając kraj kontroli dostawców ropy, gazu i węgla, albo oprzeć gospodarkę na energii jądrowej. Oczywiście po traumie Hiroszimy w kraju odzywało się wielu przeciwników elektrowni atomowych, ale zwyciężyli ich zwolennicy. Po pierwsze dlatego, że dzięki energii jądrowej Japonia mogła kontynuować rozwój i stać się światową...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta