Co znaczy być Zollem
Z profesorem Andrzejem Zollem, o historii jego rodu rozmawia Ewa Usowicz
Rz: Postanowił pan spisać historię rodziny. Czyżby nadmiar wolnego czasu po latach pełnienia funkcji publicznych?
Prof. Andrzej Zoll: Nie narzekam na brak zajęć – nie tylko na uczelni, ale też m.in. w Komisji Kodyfikacyjnej. Znalazłem go jednak i na pisanie, bo podczas zjazdów Zollów rodzinna młodzież coraz częściej pyta o szczegóły z życia przodków.
To do którego wieku się pan dokopał?
Dokładnie do 1520 r., przy pomocy członków rodziny. Pomagał mi bardzo m.in. bratanek Jacek Zoll. Nasza rodzina pochodzi z Wirtembergii.
A w rodzinie sami Fryderykowie. Szczerze powiedziawszy, można się wśród nich pogubić...
Rzeczywiście, Fryderyków ci u nas dostatek – to tradycja, aby tym imieniem nazywać pierworodnych. Były odstępstwa, ale nieliczne, bo jesteśmy przywiązani do naszych zwyczajów.
Na przykład jakich?
W dzień świętych Piotra i Pawła – 29 czerwca – nie pływamy. W tym dniu w połowie XVII w. utopiło się dwóch Zollów – ojciec i syn. Od dziecka pamiętam ten zakaz ojca – był największym utrapieniem dla mojego brata Józka, reprezentanta Polski w waterpolo, i siostry Marysi, mistrzyni Warszawy w pływaniu stylem klasycznym. Zdarzało się, że to święto wypadało w dniach zawodów.
Rodzina...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta