Zdradzeni przez Polskę
Podczas wojny z bolszewikami Polacy wcale nie byli osamotnieni. Po naszej stronie krew przelewało kilkadziesiąt tysięcy wschodnich sojuszników
Młody polski ułan w strefie przyfrontowej oddalił się od swojej jednostki. Nagle usłyszał za sobą jezdnych. „Zmartwiał. Zza pagórka wyłoniły się najpierw płaskie, czarne papachy, lufy karabinów wdziane kozacką modłą przez prawe ramię, i już miękkim kłusem wjechali na niego jeźdźcy w czerkieskach, na dobrych wronich bachmatach. Stało się tak nagle, że nie miałby czasu zawrócić ani podnieść do strzału karabinu, ani podnieść rąk do góry. Stał tylko, przykuty, jak stał, a w zdrętwiałym wyrazie twarzy musiało być coś komicznego, bo pierwszy z jeźdźców błysnął zębami w szerokim uśmiechu.
– Zdrastwuj!
Drugi się nie uśmiechnął i minął.
– A ty myślał już, że bolszewiki, co? Ale ten karabin trzyyyyma – żartował pierwszy.
– Tfu! – splunął Karol i jednocześnie wciągnął głęboko powietrze. – Myślałem.
Ze wzgórka zjeżdżał już cały szwadron, dlaczegoś dwójkami. To byli kubańscy Kozacy, o których już wcześniej słyszał, że przeszli na polską stronę".
Scenę taką w „Lewej Wolnej", największej polskiej powieści o roku 1920, umieścił Józef Mackiewicz. Książka ta była osnuta na przeżyciach pisarza, a Kozacy, o których mowa, pochodzili zapewne z Wolnej Dywizji Kozackiej esauła Wadima Jakowlewa. Ta licząca około trzech tysięcy szabel formacja operowała głównie na południowym odcinku frontu, z determinacją zwalczając...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta