Jak wykorzystać Niemcy
Marek Magierowski: Tak, Berlin rządzi Unią. Czasami jednak z korzyścią dla Polski – uważa publicysta „Rzeczpospolitej”
Gdyby jeszcze było wiadomo, co robić!" – martwi się prof. Zdzisław Krasnodębski w swoim tekście o roli naszego kraju w Unii Europejskiej („Polska w najdalszym kręgu", „Rz", 26.08).
Autor rysuje w ponurych barwach mechanizmy funkcjonowania UE, pisze o zafałszowanej idei solidarności oraz o aroganckiej postawie Berlina i Paryża. Według niego dwaj najpotężniejsi gracze w Europie traktują przywódców innych państw członkowskich oraz brukselskich biurokratów jako pokornych wykonawców ich woli, „noszących teczki" za swoimi pryncypałami.
Krasnodębski krytykuje także premiera Donalda Tuska, twierdząc, iż w każdej bez mała kwestii zgadza się ze stanowiskiem Berlina: „Trzeba tylko odczekać, co zadecyduje nasz zachodni sąsiad, a potem ogłosić, że takie właśnie było stanowisko polskiego rządu, i konsekwentnie mówić o sukcesie".
Prawie równi wobec prawa
Opis ten jest w dużej mierze zgodny z rzeczywistością, choć fragmentami gorącokrwista publicystyka niepotrzebnie bierze górę nad chłodną analizą.
Profesor pokazuje Niemcy i Francję jako państwa, które trzęsą Unią, niezważające na interesy swoich partnerów i stojące niejako ponad prawem. Owszem, Niemcy i Francuzi mają na Starym Kontynencie największe wpływy i wykorzystują je niekiedy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta