Od Łukaszenki do Azarenki
Szła z Mińska na szczyt przez Polskę, Hiszpanię, Amerykę. Miała talent, charakter. I bardzo dużo znajomości
Jeszcze kilkanaście lat temu były na całej Białorusi trzy kryte korty, a dziś jest białoruska mistrzyni Wielkiego Szlema i liderka światowego rankingu. Wychowana w Mińsku, dorastająca w Arizonie, zameldowana w Monte Carlo, od niedzieli nosząca białoruski Order Ojczyzny. Kiedyś zazdrośnie patrząca na Agnieszkę Radwańską, której się udawało podbijać tenis dużymi skokami, a Wiktorii był pisany długi marsz.
– Wika miała 11 lat, gdy przyjechała na turniej do Opalenicy. Współpracowałem wtedy z białoruskim związkiem i poprosili mnie, żebym ocenił, co z niej będzie – mówi „Rz" Wiktor Archutowski, wiceprezes Polskiego Związku Tenisowego, niedawno menedżer Agnieszki Radwańskiej, pomagający Azarence na początku kariery.
– W tym turnieju w Opalenicy Wika dobrze sobie radziła aż do finału. W nim przegrała do zera z Martą Leśniak. Ale turniej był dla dziewczyn do lat 12, a ona była o rok młodsza. Po tym, co zobaczyłem, powiedziałem jej: nie martw się, będziesz kiedyś gwiazdą, a o rywalce ludzie zapomną – mówi Archutowski.
Kamień po kamieniu
W raporcie do białoruskiego związku napisał: warto jej pomagać. – Zapytali, czy znam kogoś. Zadzwoniłem do Fabio de la Vidy, menedżera z firmy IMG, który współpracował z Kim Clijsters, a potem stał się przyjacielem rodziny Clijstersów – wspomina wiceprezes PZT.
Gdy w 2006 r. Archutowski załatwiał...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta