Szeryf czuje wiatr w żaglach
Detektyw Rutkowski ma potencjał polityczny mogący zmieść Palikota. Lepiej odpowiada na potrzeby Polaków – uważa publicysta „Rzeczpospolitej”
Polacy kochają i potrzebują detektywa Rutkowskiego, nawet jeśli o tym nie wiedzą. Skąd ta odważna, by nie rzec absurdalna na pozór teza? Już tłumaczę, ale najpierw wyjaśnijmy sobie jedno: Krzysztof Rutkowski nie był, nie jest i wcale nie chce być żadnym detektywem. Żadne szkiełko i oko, żadne badanie linii papilarnych, żadne szperanie w dokumentach, robienie zdjęć po kryjomu – słowem nic z tego, z czym kojarzy się praca detektywa. To nie on.
Gleba, gleba!
O sobie mówi tyle: uwielbia bohaterów granych przez Clinta Eastwooda, postaci na wskroś westernowe. Może i pozerów, może i łobuzów, ale zawsze szlachetnych i uczciwych. Gwałtownych, przesadzających, niepohamowanych? Tak, ale zawsze walczących w słusznej sprawie. No i wbrew opinii tych ze świecznika, wbrew opinii elit, bo on, Rutkowski, jest prawdziwym outsiderem, nawet jeśli nie używa tego słowa. Z pewnością nie jest facetem z biblioteki, raczej z osiedlowej siłowni.
Rutkowski chce być szeryfem. Do swych wyobrażeń o nim dostosował wszystko, łącznie z garderobą: buty kowbojki, skórzane kurtki, służbowe, stylizowane na policyjne czy wojskowe krawaty czy wreszcie słynne słoneczne okulary i fryzurę na amerykańskiego marine. Ale przede wszystkim dostosował swój, za przeproszeniem, opus moderandi.
Szeryfem wcześniej chciał być Ziobro, ale brak mu słuchu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta