Nikt nie chce mocnej waluty
Ostatnie lata to okres licznych interwencji rządów i banków centralnych na rynku walutowym
– Znajdujemy się w stanie międzynarodowej wojny walutowej – oświadczył pod koniec września 2010 r. brazylijski minister finansów Guido Mantega. Nawiązał w ten sposób do szybkiego w poprzednich miesiącach umocnienia reala, które według niego godziło w międzynarodową konkurencyjność Brazylii.
O ten stan rzeczy obwinił państwa Zachodu, które próbują osłabiać swoje waluty, aby przyspieszyć wzrost gospodarczy po recesji. – Na całym świecie waluty są sztucznie dewaluowane. To nam zagraża – tłumaczył Mantega, usprawiedliwiając liczne interwencje w celu osłabienia reala, jakich dopuszczały się w tamtym czasie brazylijski rząd i bank centralny.
Nowa tylko nazwa
Od początku marca brazylijski real osłabił się jednak wobec dolara o ponad 15 proc., bardziej niż jakakolwiek inna spośród 36 głównych walut (złoty stracił ponad 11 proc.). Jego deprecjacja zaczęła się zresztą już latem ub. roku i w efekcie dziś za dolara znów trzeba zapłacić dwa reale, tyle co latem 2009 r., zanim Mantega spostrzegł „wojnę walutową". Czy to oznacza...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta