In vitro – fabryka ludzi
Jacek Tomczak Wokół in vitro zostało stworzonych i umieszczonych w debacie publicznej wiele mitów. Działają one w interesie przemysłu medycznego, który z tej procedury czerpie krociowe zyski – pisze poseł Platformy Obywatelskiej
Debata dotycząca zapłodnienia pozaustrojowego in vitro, wkraczając w bardzo delikatny obszar podstaw ludzkiego życia, budzi skrajne emocje. Nic w tym dziwnego, w końcu życie jest najwyższą wartością w naszej cywilizacji szczęśliwie wciąż jeszcze chronioną prawem. W gorącej dyskusji giną jednak lub są celowo pomijane argumenty merytoryczne. Dlatego warto spokojnie się zastanowić, czym w istocie jest, a może raczej czym nie jest procedura medyczna zwana potocznie in vitro. Warto również zwrócić uwagę, komu najbardziej zależy na upowszechnieniu i pełnej akceptacji dla tej metody.
To nie jest leczenie
Pragnienie posiadania potomstwa jest czymś wpisanym w samą naturę człowieka. Niestety, z wielu przyczyn nawet ponad 20 proc. par nie może doczekać się dziecka. W znacznej mierze problemy te są spowodowane niepłodnością, której przyczyny chorobowe próbuje się leczyć. Jednak pośród dramatów i nadziei bezdzietnych par pojawia się jeden z pierwszych mitów, które zdominowały dyskusję w Polsce. Nazwałbym go mitem założycielskim przemysłu in vitro. Chodzi o opinię, jakoby była to metoda leczenia niepłodności. Ta fałszywa teza jest, o zgrozo, uwiarygodniana autorytetem znacznej części środowisk medycznych, będących często beneficjantami wartego setki milionów złotych rynku in vitro w Polsce.
Tymczasem in vitro w swej istocie nie ma nic...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta