Druga ojczyzna
Naturalizowani olimpijczycy to znak nowych czasów. Polska ma ich czworo, Wielka Brytania aż 61
Często słyszą, że są najemnikami, gastarbeiterami, którzy przyjechali po nowy paszport, pieniądze i sławę. Tak jak kiedyś jamajscy sprinterzy. Ben Johnson i Donovan Bailey wybiegali medale dla Kanady, a Linford Christie dla Wielkiej Brytanii. Właśnie w Zjednoczonym Królestwie od miesięcy trwa największa dyskusja na temat zmiany barw, bo co dziewiąty olimpijczyk nie pochodzi z kraju Szekspira, Beatlesów i piłki nożnej.
Mówią o nich „plastikowi Brytyjczycy". Wypominają, że o korzeniach przypomnieli sobie dopiero, gdy stracili szanse na miejsce w innych reprezentacjach, jak urodzona w USA płotkarka Tiffany Porter (córka Nigeryjczyka i Brytyjki). Albo jak skacząca w dal Shara Proctor szans na start we własnych barwach w ogóle nie mieli, bo karaibska Anguilla jest brytyjskim terytorium zależnym i nie ma komitetu olimpijskiego.
Porter w marcu podczas halowych mistrzostw świata odmówiła wyrecytowania hymnu na prośbę dziennikarza, a w obronę wziął ją holenderski trener lekkoatletów Charles van Commenee. – Została kapitanem kadry nie z powodu głosu, a zdolności przywódczych i szybkości na bieżni – tłumaczył zirytowany.
Uchodźca z flagą
Pewnie nie byłoby tej burzy, gdyby nie liczba takich sportowców i to, że niektórzy z nich o paszport zaczęli się starać, kiedy Londyn dostał prawo organizacji igrzysk, wiedząc, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta