Płacą na partie i się wstydzą
Dla wielu obywateli zasilanie partyjnej kasy to inwestycja. Często jest ona jednak zupełnie nietrafiona
Dzięki darowiznom i wpłatom na fundusze wyborcze partie polityczne dostają rocznie kilka milionów złotych. Datki od obywateli to spore sumy, pomagające utrzymać rozrośnięte struktury – etaty, biura, a w przypadku wyborów – sfinansować bardziej okazałą kampanię. Wyborcy inwestują w partie, bo mają nadzieję, że te rozwiążą ich problemy. Potem wielu się tego wstydzi.
Partie utrzymują się głównie z subwencji, jakie otrzymują z budżetu państwa (np. w 2011 r. PO otrzymała ponad 37 mln zł, PiS blisko 27 mln, Ruch Palikota prawie 11,3). Jednak dodatkowo każdy obywatel może rocznie zasilić fundusz wyborczy partii kwotą prawie 21 tys. zł. Wpłaty muszą być jawne. Na listach darczyńców są artyści, szefowie znanych firm, rodziny polityków. Wielu nie chce, by o nich pisano i ujawniano ich preferencje wyborcze. – Poprosiłem kiedyś przyjaciela, znanego prezesa dużej firmy, by oficjalnie wsparł moją kampanię. Powiedział mi tak: – Stary, zawsze, tylko że nie pod nazwiskiem, bo mnie potem zjedzą – wiesz, jak jest. Pieniędzy więc nie wpłacił – opowiada jeden z posłów PiS.
Łukasz Pawełek, skarbnik Platformy Obywatelskiej, zapewnia w rozmowie z „Rz", że partia nie zabiega o takie datki (im większa partia, tym większa subwencja). – Środki komitetu wyborczego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta