Klucz nie do złamania
Niepohamowany apetyt PSL na posady jest spadkiem po praktykach z czasów Polski Ludowej – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Dążenie do obsadzania stanowisk w ministerstwach i urzędach państwowych oraz samorządowych, a także agencjach i firmach państwowych, ma oczywiście podtekst materialny: każdy chce dobrze zarabiać, a jak ma rodzinę i znajomych, to chętnie pomoże, aby dobre posady mieli także i oni. Jednak nie o to chodzi. Chodzi o to, że PSL jest spadkobiercą peerelowskiego Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego.
Za czasów PRL Polska Zjednoczona Partia Robotnicza zawsze miała większość i w Sejmie, i w radach narodowych wszystkich szczebli. Liczba radnych, a nawet posłów, miała więc dla „stronnictw sojuszniczych" stosunkowo małe znaczenie. Liczył się jedynie prestiż posiadania mandatów posłów czy radnych, bo i tak nie było szans na uchwalenie czegokolwiek, co nie uzyskało wsparcia PZPR. Skoro tak, trzeba było szukać zupełnie innych metod działania. Metod niemal w ogóle niestosowanych w państwach demokratycznych.
Zjednoczone Stronnictwo Ludowe opierało się na jednym środowisku: chłopach, będących z reguły prywatnymi właścicielami ziemi. Ideologia komunistyczna tę grupę skazywała na wymarcie. A więc jej interes, podobnie jak rzemieślników, był z nią całkowicie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta