Zmierzchy i poranki
Henryka Szczyglińskiego – żołnierza Legionów, nastrojowego malarza „zmierzchów i nokturnów”, dandysa – połączyło z Marią Dąbrowską „kilka miesięcy nieodpowiedzialnego szaleństwa”
Przed 68 laty, 24 września 1944 roku, na trójkątnym klombie u zbiegu ulic Mokotowskiej, Kruczej i Piusa XI w Warszawie w tymczasowym płytkim grobie pochowano Henryka Szczyglińskiego. Powstańcze Śródmieście wciąż jeszcze się broniło mimo intensywnych bombardowań i ostrzału artyleryjskiego. Ale 63-letni malarz, jak inni mieszkańcy ukrywający się w piwnicy, zmarł z przyczyn naturalnych, jeśli za takie uznać chorobę nowotworową. Na siódmym piętrze wielkiego domu, który obecnie nosi adres Piękna 11, spędzili wraz z żoną trzy lata niemieckiej okupacji – nie niepokojeni, chociaż wedle dzisiejszych wyobrażeń powinni paść ofiarami szantażu i denuncjacji. Tajemnicą poliszynela było bowiem, że pani Felicja, choć jej uroda tego nie zdradzała, pochodziła z rodziny żydowskiej, i to takiej, którą prasa endecka zaliczała do plutokracji. Oprócz tego faktu rzadko które z informacji o Szczyglińskiej, zachowanych we wspomnieniach i powtarzanych przez biografów, odpowiadają prawdzie. Także jednym z ważniejszych źródeł wiedzy o jej mężu okazują się do dziś plotki.
Pędzlem i szablą
Zmierzch był ulubioną porą artysty, a publiczność szczególnie ceniła jego nokturny (dziś osiągają one na aukcjach cenę...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta