Tito Vilanova: po staremu od nowa
Ciągle jest zagadką, nie wyszedł z cienia Guardioli, ale już za kilka dni może pobić z Barcą rekord zwycięstw
Cieniem był przez cztery lata. Dość ponurym, ale przy uwielbianym Pepie Guardioli pewnie każdy wypadłby blado. Pep uśmiechał się często, Tito prawie nigdy. Guardiola był świetnie ubrany, Vilanova zawsze w dresie.
Jeden miał za sobą wielką karierę na boisku, drugi żadną. Jeden cytował poetów, drugi sprawiał wrażenie, jakby się niczym poza futbolem nie interesował. I jakby wielka scena go peszyła. Wepchnął go na nią dopiero Jose Mourinho, siłą – gdy ponad rok temu podczas awantury w meczu o Superpuchar wsadził palec w oko Vilanovy. A potem mówił o nim per „Pito, czy jak mu tam, Vilanova". I sprawdzał, czy słuchacze docenili dowcip. „Pito" to po hiszpańsku „flet". W każdym znaczeniu tego słowa.
Teraz Mourinho już by tego nie powtórzył. Po pierwsze, dlatego że niedługo potem Vilanova stoczył walkę z rakiem (przeszedł rok temu pięciogodzinną operację jednej ze ślinianek), a do pewnych chwytów don Jose się jednak nie zniża. Po drugie, to właśnie Tito został wskazany...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta