Wspólna Europa albo chaos
Jeśli Zachód wycofa się ze wsparcia, kiełkujące demokracje w krajach arabskich poczują się osierocone, a wtedy mogą odwrócić się od nas na dobre – ostrzega francuski filozof w rozmowie z Michałem Płocińskim
Bernard-Henri Lévy
Był pan świadkiem konfliktu w Libii i orędownikiem pomocy wojskowej dla Syrii. Zaangażował pan się w te wojny chyba jak nigdy...
W Libii w pewnym sensie byłem kimś więcej niż świadkiem. Zostawiłem tam wręcz swoje serce. Moja duma, mój honor nie pozwalały mi nie zadziałać. Od pierwszego dnia konfliktu robiłem wszystko, by przekonywać Zachód do pomocy. Nie odpuściłem aż do ostatniego dnia tej wojny: jeździłem, błagałem, aby dozbrajać rebeliantów, aby coś zrobić. Fakt, pisarze zazwyczaj się tak nie angażują, bo ja nie tylko o tym wszystkim pisałem. Trzeba było działać.
W jaki sposób udawało się panu dozbrajać rebeliantów?
Jeden z przykładów: w kwietniu 2011 r. byłem na linii frontu podczas oblężenia Misraty. Widziałem, że obrońcom miasta bardzo brakowało tak prostej rzeczy, jak okulary noktowizyjne. Obiecałem, że jak najszybciej im taki sprzęt załatwię. I nie były to czcze obietnice, tylko naprawdę ruszyłem od razu do naszej ambasady do Stambułu, i wróciłem z takimi okularami.
Konflikt w Libii różnił się czymś szczególnym od wcześniejszych wojen?
Nie powiedziałbym tak. To była niestety klasyczna wojna przeciw cywilom. Podkreślam: to nie jest „wojna domowa", jak to się często mówi, ale wojna wypowiedziana przez dyktatora swoim poddanym....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta