Tuskizm-peronizm
Premier woli ręczne zarządzanie gospodarką, teoretycznie bezpieczniejsze, ale na dłuższą metę zabójcze dla wolnego rynku – uważa publicysta
W swoim piątkowym exposé bis Donald Tusk opowiadał o państwie, które uratuje Polskę przed finansowym Armagedonem. Państwo wyda miliardy złotych na wojsko, policję, bloki energetyczne, eksploatację gazu łupkowego. Państwo zbuduje nowe przedszkola i żłobki. Państwo utworzy specjalny fundusz, który pozwoli na utrzymanie wzrostu gospodarczego. Do której sakiewki sięgnie państwo, by spełnić swoje zamierzenia? Do żadnej. Pieniądze pochodzić będą z unijnego budżetu, część przesunie się z jednej rubryki do innej, a reszta – jak zasugerował podczas sobotniej konferencji prasowej minister skarbu – „się rozmnoży".
Wbrew głoszonym poglądom
Tusk miał dzięki swojemu drugiemu exposé odbić się od dna, wrócić do gry i odebrać PiS polityczną inicjatywę. Pierwszy sondaż przeprowadzony po jego wygłoszeniu pokazał, że magiczne zaklęcia mają coraz słabszą moc. Może dlatego, że ludzie nie do końca zrozumieli, o co Tuskowi chodzi? Może dlatego, że „Inwestycje polskie" – według ministra finansów Jacka Rostowskiego – to projekt „szczególnie skomplikowany w aspektach mechanizmu finansowego"? Może dlatego, że premier sknocił swoje przemówienie, bo populistyczne propozycje przedstawił w formie technokratycznej nowomowy (odwrotnie niż czyni to większość rasowych polityków)?
Nie ma lepszego sposobu na dyscyplinowanie prywatnych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta