Smutna prawda
Polska–Ukraina 1:3 | Po takiej grze trudno wierzyć w awans na mundial. Polacy znokautowani po siedmiu minutach.
Michał kołodziejczyk
Bardzo szybko zostaliśmy pozbawieni złudzeń na własnym stadionie, przy 55 tysiącach ludzi pełnych wiary i nadziei. Miało być inaczej, miało być pięknie. Ukraińcy po Euro są rozbici, budują nową reprezentację, a przecież nie mają takich piłkarzy jak my – gwiazd Bundesligi, bramkarzy z Premiership i obrońców z Serie A.
Ale to Polacy po siedmiu minutach byli jak bokser, który ledwo trzyma się na nogach. W drugiej minucie Oleh Husiew wykorzystał nieporozumienie Kamila Glika i Sebastiana Boenischa, podał piłkę do Andrija Jarmołenki, a ten strzelił tak, że Artur Boruc był bez szans. Pięć minut później polski bramkarz znowu wyjmował piłkę z siatki po strzale Husiewa. Waldemar Fornalik spojrzał na telebim, by zobaczyć, ile czasu zostało. Nie wiadomo – kalkulował, czy starczy go do odrobienia strat, czy też obawiał się, że Ukraińcy mają go tak dużo, by kompletnie jego zespół rozbić.
W składzie Polaków nie było niespodzianek. Radosław Majewski wrócił do kadry po trzech latach nieobecności i z marszu zastąpił krytykowanego Ludovica Obraniaka. Nie tylko w wyjściowej jedenastce, ale też przy wykonywaniu rzutów wolnych i rożnych. Majewski nie grał źle, dobrze dośrodkowywał, gorzej z ostatnimi podaniami – w pierwszej połowie zepsuł dwie dobre okazje do zdobycia gola.
Wynik meczu ustalony został jeszcze przed przerwą. Łukasz Piszczek dał nam...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta