Dzień zwycięstwa zwykłych ludzi
4 czerwca powinien stać się w Polsce świętem państwowym, obchodzonym na równi z 3 maja i 11 listopada. Data ta symbolizuje bowiem – bardziej niż jakakolwiek inna – upadek dyktatury komunistycznej.
Od lat głoszę pogląd, że upadek dyktatury przyniósł Polakom korzystną zmianę ustrojową na skalę projektowaną niegdyś przez Konstytucję 3 maja, z tą wszakże różnicą, że w XVIII wieku skończyło się to natychmiastową katastrofą rozbiorów, a dziś zbliżamy się do ćwierćwiecza wolnego państwa. Od lat też słyszę głosy sprzeciwu. Dlaczego – powiadają krytycy tej propozycji – mamy świętować rocznicę nie w pełni demokratycznych wyborów, będących efektem porozumień Okrągłego Stołu, przy którym słabnąca ekipa gen. Wojciecha Jaruzelskiego dobiła targu z umiarkowaną częścią opozycji skupioną wokół Lecha Wałęsy? Otóż powodów jest, w moim przekonaniu, co najmniej kilka.
Zacznijmy od tego, że właśnie 4 czerwca kontrakt Okrągłego Stołu został przekreślony. Wprawdzie wskutek błędnego rozpoznania przez większość ówczesnego kierownictwa „Solidarności" sytuacji, która powstała po ogłoszeniu wyników głosowania, uświadomienie sobie tego faktu trwało długo, ale i tak los kwietniowej ugody został tego dnia przesądzony.
Istotą układu z Magdalenki było bowiem przeniesienie centrum władzy z Komitetu Centralnego PZPR do mającego powstać urzędu prezydenta. W zamian za zgodę na ten akt opozycja miała otrzymać ponowną legalizację „Solidarności" i miejsce w parlamencie, z którego przez kolejne cztery lata recenzowałaby politykę obozu rządzącego z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta