Froome już na Księżycu
Tour de France. Chris Froome dał na Mont Ventoux nieziemski pokaz siły. Michał Kwiatkowski wciąż w czołówce.
Tour nie zagląda na tę górę często, ale legend zostało tyle, jakby podjeżdżał na szczyt co roku. Różnie ją nazywają: skalistą Saharą, Łysą Górą, katedrą kolarstwa. A raczej katedrą kolarskiego cierpienia, rozpisanego na znacznie więcej niż te blisko 21 km stromego podjazdu. Gdy jest etap z Mont Ventoux, to góra wisi nad kolarzami od startu.
Widać ją z bardzo daleka, bo to nie przełęcz między wielkimi górami, jak Tourmalet czy Galibier, inne słynne tortury, tylko wielka biała pustelnia górująca nad tą częścią Prowansji. Gdy się podjeżdża bliżej, widać, że to nie śnieg, a kamienie, krajobraz księżycowy. Akurat na tym Księżycu Lance Armstrong nigdy nie stanął pierwszy, co zdaniem wielu w dzisiejszej kolarskiej rzeczywistości dodaje tej wspinaczce sporo uroku.
Lider i inne żywioły
Wczoraj szalał tutaj żywioł Froome, niszcząc plany tych, którzy liczyli, że może mu się zdarzyć jakaś chwila słabości. A wcześniej jego pomocnik Richie Porte rozerwał czołową grupę na strzępy i przygotował liderowi scenę do ataku, po którym został z Froome'em tylko...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta