Usain Bolt, król nielekkich czasów
MŚ w Moskwie. Nad lekkoatletyką świeci tylko jedno słońce. Póki Usain nie gaśnie, zabawa trwa, nawet gdy tyle gwiazd spadło.
Usain Bolt przyjechał do Rosji kilka dni przed mistrzostwami i wszędzie go pełno. Pierwsze złoto z trzech ma wziąć już w niedzielę wieczorem w finale 100 metrów. To on patrzy na moskiewskie ulice z plakatów reklamujących mistrzostwa, był też didżejem na wielkiej imprezie swojego sponsora w Parku Gorkiego, uczył się rosyjskiego w filmikach zapowiadających mistrzostwa. Ubolewał nad ostatnią falą dopingowych kompromitacji i zarzekał się, że jest czysty. A szef światowej lekkoatletyki Lamine Diack podżyrował te zapewnienia bez wahania.
To ryzykowny zakład z losem, zwłaszcza po ostatniej dopingowej łapance w sprincie, ale co Diackowi pozostało? Bolt spadł lekkiej atletyce z nieba i od rekordowych igrzysk w Pekinie Międzynarodowa Federacja Lekkoatletyczna (IAAF) nie ma właściwie innego pomysłu na ten sport niż grzanie się w blasku króla Usaina.
Żaden sprinter przed nim nie był taką gwiazdą ponad podziałami i żaden nie dawał tak długiego show. Długo przed biegiem i długo po biegu, bo na wielkich imprezach Bolt zwykle kończy pracę grubo po północy, dopiero wtedy kończą się pytania dziennikarzy.
Po rekord na 200 m
W ostatnich dwóch sezonach Usain miał właściwie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta