Vive la Tchétchénie, messieurs
Parafrazując Tołstoja, szczęśliwe kraje (jeśli takie w ogóle istnieją), są do siebie podobne, a te nabrzmiałe od nieszczęść bardzo się od siebie różnią.
Są kraje, które są tak zaślepione swoimi problemami, że nie dostrzegają, iż komuś może być gorzej albo że można by - albo nawet trzeba - komuś pomoc. Ale też i we wszystkich krajach, nawet tych najbardziej egocentrycznych, są ludzie i grupy, które chcą wyciągnąć rękę, a czasem nawet dużo więcej niż rękę, do innych. Na przykład w Polsce.
Czeczeni są narodem, gdzie wzajemna pomoc jest tak oczywista, że kiedy mój przyjaciel Mustafa pojechał do Czeczenii w 1998 roku, proponując, że krymscy Tatarzy (sami żyjący w wielkiej biedzie po pół wieku deportacji i wśród Rosjan, którzy nie chcą oddać im zagrabionego majątku) wezmą dowolną liczbę sierot, od prezydenta Asłana Maschadowa usłyszał, że w jego kraju nie ma sierot. Są tysiące dzieci, które straciły jedno lub oboje rodziców, i jeśli nie mają dziadków, wujków czy cioć, zajmują się nimi dalsi krewni. I w Czeczenii, mimo dwóch niezwykle krwawych wojen z Rosją, nie ma sierocińców ani domów starców. Wszyscy Czeczeni mieszkają z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta