Nie takie znowu bizantyjskie drogi
Krytycy twierdzą, że autostrady i drogi ekspresowe w Polsce powstają z przesadnym rozmachem. Czy rzeczywiście? – zastanawia się publicysta „Rzeczpospolitej".
Nad i tak kulejącym programem drogowym zawisło kolejne niebezpieczeństwo. Pokusa budowy „po taniości". Precedensy już są. Niedawno rząd z hukiem ogłosił listę obwodnic, które zamierza wybudować w najbliższych latach. Okazało się jednak, że w niektórych przypadkach (Jarocin, Ostrów Wielkopolski) wykonawca będzie miał możliwość „optymalizacji" projektu. Czyli niektóre odcinki będą jednojezdniowe zamiast dwujezdniowych, nie powstaną niektóre węzły, nie zostanie też zachowana rezerwa pod dobudowanie w przeszłości trzecich pasów ruchu.
To jasne, że lepiej by powstały nawet „zoptymalizowane", czyli po prostu tańsze obwodnice, niż żeby nie było ich w ogóle. Kwestia optymalizacji wpisuje się jednak w szerszą dyskusję w branży drogowej, gdzie karierę zrobiło jeszcze jedno określenie – „Bizancjum". Bynajmniej nie dotyczy ono kwestii stylu funkcjonowania Ministerstwa Transportu czy dyrekcji dróg. Chodzi o to, co w Polsce się buduje.
Kilometry ekranów
Krytycy „Bizancjum" twierdzą, że autostrady i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta