Elvis nie jest gorszy ode mnie
Muzyka klasyczna nie idzie w parze z seksem i narkotykami. Nie znam ani jednego kompozytora muzyki klasycznej, który otaczałby się wianuszkiem kobiet i używał dopalaczy - mówi Krzysztof Penderecki, kompozytor, dyrygent
Panie profesorze, dziś pańskie 80. urodziny, a pan, niczym trzydziestolatek, w ciągłym biegu koncertowania, komponowania i planowania nowych przedsięwzięć. Od dziecka jest pan pracoholikiem?
Krzysztof Penderecki: Mój dziadek był bardzo dobrze zorganizowany. W Dębicy był dyrektorem banku, który zresztą sam stworzył. Kiedy byłem dzieckiem, nad łóżeczkiem miałem rozpisany rozkład pracy na cały tydzień. Miałem wyznaczony czas na naukę szkolną, na naukę gry na skrzypcach i czas na zabawę. Mogłem się bawić tylko z tymi kolegami, których wyznaczył i zaakceptował dziadek.
Dziadek wybierał panu kolegów?
Tak, i miał rację. Dzięki dziadkowi nigdy nie wpadłem w złe towarzystwo. A mogłem wielokrotnie. Od dziecka wstaję rano i kontynuuję pracę, którą rozpocząłem dzień wcześniej. Po kilkudziesięciu latach dyscypliny nie muszę się do niczego zmuszać. Pobudka o czwartej rano sprawia mi ogromną przyjemność.
Od kiedy interesuje się pan muzyką?
Od szóstego roku życia.
Sam z siebie pan się zainteresował czy dziadek wybrał panu zainteresowania?
Przed wojną wychowywałem się w bardzo małym miasteczku. Dębica liczyła 6–7 tys. mieszkańców. Nie miałem możliwości...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta