Eskimos meczu nie posędziuje
Jerzy Pilch – pisarz, kibic Cracovii, o mundialu i niezrozumieniu tego, co mówią telewizyjni komentatorzy.
Rz: Podobają się panu mistrzostwa świata?
Jerzy Pilch: Teraz już tak. Kiedy na początku grały 32 drużyny, nie mogłem się połapać. A ponieważ zdarzało się, że grali po północy, to czasami przysypiałem.
Wszyscy mówią, że to wyjątkowo dobre mistrzostwa.
Jak człowieka spotyka wyjątkowe dobro – ma prawo do drzemki. Jakkolwiek to brzmi. Ale jak dla mnie dawka była za duża. Nie byłem w stanie kontrolować, kto z kim i w jakiej grupie. Wycinałem program z gazety i usiłowałem to wszystko ogarnąć, jednak nie zawsze się udawało. Od ćwierćfinałów panuję nad sytuacją. Teraz mam to co w 1966, kiedy w finałach w Anglii grało 16 drużyn.
Mam to samo. Wtedy wszystko było jasne, jednak zaryzykuję twierdzenie, chociaż nie odważę się zrobić tego także w pańskim imieniu, że być może wynikało to z faktu, iż w roku 1966 mieliśmy po kilkanaście lat i większą zdolność pojmowania rzeczywistości. Przynajmniej tej futbolowej.
Mówimy o czasach, w których Leopold Michno był bramkarzem Cracovii. Kiedy Waldemar Dąbrowski przepytuje mnie ze znajomości składu Górnika Zabrze z lat siedemdziesiątych, to mam ubaw. Bo pamiętam, jak w Górniku na obronie grał Stefan Floreński z Edwardem Olszówką, czyli prawie pokolenie wcześniej.
Piłka nożna to gra, w której uczestniczy 22...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta