Zagrać w szachy z Ameryką
Ewa M. Thompson, slawistka z Uniwersytetu w Houston. W umiejętnie rozgrywanej polityce zagranicznej każdy sojusz jest atutem. To nie jest gra zero-jedynkowa. Nie jest więc tak, że sojusz ze Stanami przeszkadza Polsce mieć dobre stosunki z Niemcami. Przeciwnie.
Marek Hłasko w „Pięknych dwudziestoletnich", których akcja dzieje się na początku lat 50. XX w., tak opisywał nasz stosunek do Ameryki i Amerykanów stosunek do nas: „Polacy przechodzący koło ambasady amerykańskiej zdejmowali czapki, aby oddać honor gwiaździstej fladze. I ja również należałem do nich. Po zakończonych lekcjach szliśmy Alejami Ujazdowskimi i zdejmowaliśmy czapki przed ambasadą, a stojący tam żołnierz patrzył na nas z pełną zainteresowania życzliwością, jaką zazwyczaj poświęca się garbusom i idiotom". Symboliczne, prawda?
Ewa M. Thompson: Ja bym raczej nazwała to litościwą sympatią (śmiech). Pamiętajmy, że taki żołnierz rekrutowany był z dość niskich warstw społecznych, a te zawsze lepiej potrafią zrozumieć sytuację ludzi na samym dnie. Zwykły żołnierz lepiej więc rozumiał Polaków niż amerykański rząd.
Amerykańskie elity nie przejmowały się naszym losem?
W USA polityka to partia szachów. Amerykanie nie patrzą na sprawy polityczne w kategoriach moralności. W Polsce zresztą też niby wszyscy się zarzekają, że tak infantylnie nie podchodzą do polityki, jednak gdy czytam polskie media i widzę ten moralizatorski ton, nie mam wątpliwości, że taka postawa wciąż tkwi gdzieś w polskiej podświadomości. Nie mówiąc już o forach...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta