Romantyzm, heroizm, poświęcenie
Uszanujmy wybór powstańców warszawskich. Nie plujmy na nich, nie róbmy z nich bandy opętanych samobójców, przez którą cierpieli cywile, bo wiele im zawdzięczamy – pisze publicysta.
Pierwszą moją reakcją po przeczytaniu wielu artykułów na temat Powstania Warszawskiego w lewicowej czy liberalnej prasie było: „Przecież to nie AK zaczęła wojnę". A tak jest to zbyt często przedstawiane. Zbyt często wyrywa się to wydarzenie z kontekstu, sprowadzając do prostego stwierdzenia: „Dowództwo AK wysłało młodzież na pewną śmierć".
Wartości ważne dla lewicy
Pamiętajmy, że wojna zaczęła się w roku 1939, a nie 1 sierpnia 1944, bo takie wrażenie może odnieść nieobeznany z historią czytelnik. Pamiętajmy też, że Polacy i tak w stanie wojny by byli, niezależnie od tego, co by postanowiło dowództwo AK. Niemcy dążyli do całkowitej zagłady polskich elit i do uczynienia niewolników z reszty Polaków, także postulowana przez niektórych taktyka nieprzeciwstawiania się silniejszemu tylko ułatwiłaby realizację tych z pewnością niekorzystnych dla nas planów. Poza tym trudno sobie wyobrazić, co by się stało z Warszawą, gdyby na jej terenie starły się wojska ZSRR z armią niemiecką.
Tymczasem niektórzy komentatorzy zachowują się tak, jakby istniał wtedy wybór między pokojem a wojną, spokojnym życiem a śmiercią. Nasi przodkowie uznali, że to życie wolą zaryzykować, niż godzić się na powolną eksterminację Polaków. Pamiętajmy, że do Armii Krajowej nikogo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta