Putin na tronie Iwana Groźnego
Polityczna poprawność kazała nam odróżniać Rosjanina od Sowieta. Wmówiła nam, że dobrzy Rosjanie są niewinnymi ofiarami wyobcowanej kremlowskiej elity. Ale reakcja Rosjan na agresję na Ukrainę pokazała, że rozróżnienie to jest wątpliwe – pisze publicysta.
Po wprowadzeniu przez Zachód tzw. sankcji trzeciego stopnia pełni entuzjazmu komentatorzy zaczęli wieszczyć początek końca Władimira Putina. Ten optymizm nie jest jednak uzasadniony. Filary, na których opiera się jego władza, wydają się – przynajmniej obecnie – niewzruszone. Są nimi: jego osobista popularność, pełna kontrola mediów (przede wszystkim telewizji), lojalny aparat przemocy i last but not least rosyjski homo sovieticus.
Magiczna figura
Pod koniec lipca 86 proc. Rosjan z aprobatą odnosiło się do działań prezydenta Federacji Rosyjskiej i mniej więcej tyle samo poparło agresję na Ukrainę. Putin dzięki aneksji Krymu osiągnął szczyt popularności porównywalnej do tej, jaką miał po wojnie z Gruzją w 2008 r. Skąd ten entuzjazm?
Według Aleksieja Lewinsona, socjologa z Centrum Lewady – jedynego niezależnego rosyjskiego ośrodka badań opinii publicznej – poparcie dla Putina przede wszystkim bierze się stąd, że dąży on do tego, aby Rosja była „wielkim i szanowanym mocarstwem". Rosjanie bowiem przedkładają poprawę pozycji państwa na arenie międzynarodowej nad względny wzrost dobrobytu, jakiego doświadczyli w ostatnich kilkunastu latach. Swoją mocarstwowość rozumieją w specyficzny sposób. Nie zależy im, aby ich państwo było lubiane za granicą. Wręcz przeciwnie, w ich rozumieniu Rosja będzie prawdziwym wielkim mocarstwem, gdy inni będą się jej bali. Dlatego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta