Czad, energia i emocje
Krzysztof Urbański | Dyrygent mówi Jackowi Marczyńskiemu, jak prowadzi trzy orkiestry na trzech kontynentach.
Rz: Pierwszy zagraniczny kontrakt podpisał pan w 2009 roku z orkiestrą w norweskim Trondheim, z którą teraz przyjeżdża pan na festiwal „Chopin i jego Europa". Jest tak dobra, że warto z nią być?
Krzysztof Urbański: Odpowiedzią niech będzie fakt, że niedawno przedłużyłem kontrakt na kolejne dwa lata, do 2017 roku. Trondheim zawsze będę darzył sentymentem, ponieważ tam stawiałem pierwsze kroki. Zacząłem rozumieć, jak wielki wpływ na dźwięk może mieć dyrygent i że całą magię muzyki odkrywa się w pracy z orkiestrą. Tego nie można się nauczyć na studiach.
Gdzie więc pan mieszka?
Staram się jak najwięcej przebywać w Polsce, tu jest mój dom i chyba zawsze tak będzie... Mam też mieszkanie w Ameryce, gdzie spędzam dużo czasu. Ale przez większą część roku żyję w hotelach.
Nieustanne krążenie między Japonią, Europą i Ameryką to pana pomysł na życie?
W tym zawodzie tak chyba musi być. Moja menedżerka od początku współpracy uważała, że to są trzy najważniejsze rynki muzyczne i powinienem być na nich obecny. Staram się tak planować koncerty, by podróże były dla mnie i żony jak najmniej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta