Na głowie liście kapusty
Od poniedziałku Australian Open – najbardziej nieprzewidywalny tenisowy turniej Wielkiego Szlema. Agnieszka Radwańska i Jerzy Janowicz przyjechali do Melbourne w znakomitych nastrojach. Niedawno razem wygrali Puchar Hopmana.
Odkrywanie Australian Open trwało długo. Co z tego, że turniej zaczął się już na początku XX wieku, że zgodnie z duchem epoki i obyczajami przywiezionymi przez emigrantów wszystko się rozpoczęło w 1905 roku na trawiastych kortach Warehouseman's Cricket Ground przy St. Kilda Road w dużym mieście Melbourne. Świat o tym za wiele nie wiedział. Ani tego, że turniej nazywał się najpierw The Australasian Championships, potem The Australian Championships, by od 1969 roku przybrać nazwę Australian Open, od niedawna z kolejnym dopiskiem: Wielki Szlem Azji i Pacyfiku. Popularności nie zwiększało to, że impreza wędrowała po kalendarzu wedle różnych kaprysów, raz była w styczniu, raz w marcu, w 1923 roku nawet w sierpniu.
W 1977 roku Australian Open stał się turniejem grudniowym, by po dekadzie znów się zakotwiczyć w styczniu – z tej racji w 1986 roku nie było go wcale. Teraz trwa w pierwszym miesiącu roku w miarę stabilnie, ale słychać poważne głosy, że w lutym byłoby lepiej. Na razie przeważa argument, że luty to, także w Australii, czas szkolnych ferii i zaszkodziłoby to frekwencji.
Turniej był zmienny w czasie i w przestrzeni. Odwiedził przez ponad stulecie pięć miast Australii i dwa Nowej Zelandii. Zaczął się w Melbourne, ale potem odbywał się w Sydney, Adelajdzie, Brisbane, Perth, Christchurch i Hastings. Narodowy związek tenisowy, kiedyś Lawn Tennis Association of Australia, dziś po prostu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta