Naiwność, za którą płaci Ukraina
Komorowski nie rozpoznał prawdziwych intencji Zachodu
Bronisław Komorowski postanowił być zaprzeczeniem swojego poprzednika. Tak odczytał mandat otrzymany w wyborach 2010 r. Skoro Lech Kaczyński chciał narzucić swoją strategię w najważniejszym obszarze polityki zagranicznej, relacjach z UE, toczył z premierem „walkę o krzesło" na posiedzeniach Rady Europejskiej i miesiącami ociągał się z podpisaniem traktatu lizbońskiego, nowy prezydent postanowił oddać rządowi inicjatywę w Brukseli. Zrobił to tym chętniej, że gdy wprowadzał się do pałacu przy Krakowskim Przedmieściu, Radosław Sikorski od trzech lat kierował MSZ i dawno nakreślił nowy, postpisowski kierunek polityki wobec Unii.
Komorowskiemu pozostał przede wszystkim Wschód. I to okrojony z Rosji – to Donald Tusk po katastrofie w Smoleńsku spotkał się z Władimirem Putinem i podjął nieudaną zresztą próbę poprawy relacji z Moskwą.
Adwokat Ukrainy
Komorowski skoncentrował się więc na Ukraińcach. Jego strategia nie była oryginalna. Uznał, że trzeba wspierać niepodległą Ukrainę, bo to najlepsze zabezpieczenie przed odrodzeniem się rosyjskiego imperium. Ale prezydent posunął tę logikę znacznie dalej niż jego poprzednicy. Doszedł do wniosku, że należy negocjować z każdym, kto jest u władzy w Kijowie, a nie tylko z obozem wywodzącym się z pomarańczowej rewolucji....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta