Stoczniowcy w konfederatkach
Jak znaleźć klucz do fenomenu „Solidarności"? Czy zamiast powtarzanej do znudzenia formuły o „samoograniczającej się rewolucji" nie lepiej sięgnąć do doświadczeń I Rzeczypospolitej?
Długo jeszcze trwać będą spory o istotę „Solidarności" z sierpnia 1980 roku. Była niewątpliwie ruchem masowym i spontanicznym, ale nie bezwolną masą – o jej obliczu decydowały losy angażujących się w nią ludzi, ale proste zsumowanie jednostkowych postaw i oczekiwań nie pozwoli na zbudowanie obrazu całości. Niezmiernie ważny jest także cały kontekst międzynarodowy, którego najważniejszymi komponentami były: słabnący Związek Radziecki, sprzyjająca Polsce determinacja świata zachodniego, głównie Stanów Zjednoczonych Ameryki, Wielkiej Brytanii i Francji, nie da się też przecenić roli Jana Pawła II, którego obecność w postaci wizerunku na bramie Stoczni Gdańskiej była więcej niż tylko symboliczna.
Zwykle określa się „Solidarność" mianem ruchu społecznego, mówi się o niej i pisze jako o rewolucji (Andrzej Friszke) czy samoograniczającej się rewolucji (Jadwiga Staniszkis). Wszyscy się zgadzają, że pierwsza „Solidarność" nie była tylko związkiem zawodowym. Atmosferę strajku w Stoczni Gdańskiej prof. Gieysztor porównywał do czasu Powstania Warszawskiego. Już z tego zestawu głosów osób wybitnych widać, że „Solidarność" nie poddaje się prostym klasyfikacjom i definicjom. Jest jednocześnie czymś wyjątkowym i niepowtarzalnym. Była też związkiem zawodowym, ale granice tej formuły dalece przekraczała. Z pewnością była jednak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta